Krem z pomidorów

 Diabolo Pomidoro!!!


Witam Was serdecznie po długiej nieobecności, zaznaczam od razu, że niezaplanowanej nieobecności. Grono osób śledzących ten blog znacznie się rozrósło, dlatego tym bardziej mi głupio, że nie było mnie tyle czasu. Choć nic mnie nie tłumaczy, to jednak trochę spróbuję się usprawiedliwić. Otóż spadło na mnie błogosławieństwo i witam się z Wami obecnie już w dwupaku ;) Te błogosławieństwo od początku zafundowało mi dość nieciekawe doświadczenia, związane z CAŁKOWITYM brakiem apetytu, a wręcz można powiedzieć z całkowitym odrzuceniem od jedzenia. To łazienka i sypialnia były moimi ulubionymi pomieszczeniami, zamiast kuchni. Straciłam smak na dobrych kilka tygodni, apetyt zresztą też. Czyżby mój mały synek miałby się wkrótce okazać wybrednym stworzonkiem jeśli chodzi o jedzenie? Czyżby nie wdał się w żarłocznego tatusia? Mina mojego męża, który musiał się obejść przez dłuższy czas bez przysmaków pozostawała niezmienna:





Jak już się trochę jedzeniowo wyprostowałam to doszła nam przeprowadzka. Dlatego zapraszam Was na posty z nowego mieszkanka, bo wraz z powiększeniem się rodziny zwiększyliśmy przestrzeń życiową. Mam nadzieję, że powracam do Was na dobre i dalej będziemy odkrywać czeluści smaków. Zapraszam na nowy post, w nowej edycji bloga.

Uwielbiam zupy, zarówno latem, kiedy nie ma się ochoty na tłuste dania, jak i zimą, jako wspaniały pomysł na rozgrzanie się w mroźny dzień. U mnie w domu rodzinnym królowały typowe polskie zupy, natomiast kremów się nie gotowało. Mam tylko jedno wspomnienie z dzieciństwa odnośnie kremowej zupy. Pewnego razu poszliśmy z bratem do babci na obiad. Babcia podała krupnik, a mój brat niejadek nie chciał go nawet tknąć, wybierając łyżką poszczególne fragmenty zupy. Zdenerwowana babcia wzięła blender i zupę zmiksowała. Od tej pory mój brat miał traumę do kremów i całe dzieciństwo wspominał, że babcia wyjęła ,,miecz" z szafki i zupę posiekała!

Na krem z pomidorów nakręcił mnie najważniejszy dla mnie koneser dań wszelakich - mój mąż. Moja słabość do włoskich smaków jest już tutaj na blogu szeroko znana. Ostatnio często zdarzało nam się lawirować po knajpkach włoskich. Mateusz w każdej restauracji zaczynał właśnie od kremu z pomidorów. Tak mu chodził ten krem po głowie, że przy każdej domowej pomidorówce mówił tylko o kremie z pomidorów. No ileż można było tego słuchać ja się pytam? Pewnego razu też spróbowałam tej pyszności z mozzarellą i pieczarką i zakochałam się. Nie długo trwało zanim postanowiłam przyrządzić to cudo w domu. Długo trwało zanim doszłam do przepisu, który Wam dziś zaprezentuję. Pierwsza odsłona tego kremu w moim domu była praktycznie niejadalna, tak gęsta, że łyżka stała na baczność, tak ostra, że mój M podziękował. A to już coś znaczy. Nie poddałam się i od pewnego czasu krem z pomidorów króluje u Nas na stole. Pojawił się nawet w ostatnią sobotę na naszej parapetówce w gronie najbliższych przyjaciół. Krem z pomidorów doskonale pasował, by otworzyć wieczór we włoskim klimacie. Więcej przepisów z tego wieczoru już wkrótce. A teraz zapraszam na kremik.


Składniki:
  • 2 udka z kurczaka lub inne zwłoki na wywar rosołowy
  • włoszczyzna (dwie małe marchewki, pietruszka, pół cebuli, kawałek selera i pora)
  • 0,5 l wody 
  • 8 pomidorów dojrzałych
  • 1 cebula
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • kilka pieczarek
  • mozzarella
  • pieprz
  • sól
  • łyżeczka cukru
  • ćwiartka papryki
  • papryka ostra
  • ziele angielskie
  • liść laurowy
  • oregano
  • bazylia
  • świeża bazylia do ozdoby
  • maggi do smaku
  • czosnek


 


Wykonanie:

1. Wodę wlewamy do garnka.


2. Mięso na wywar dokładnie myjemy i wrzucamy do wody. Całość doprowadzamy do zagotowania.


3. Obieramy włoszczyznę na wywar i wrzucamy do wrzątku. Dodajemy liść laurowy i 4 ziele angielskie, doprawiamy solą. Całość gotujemy do momentu zmięknięcia warzyw. Następnie wyciągamy zwłoki i włoszczyznę z wywaru. Marchewki i pietruszkę kroimy na małe kawałki i wrzucamy z powrotem do wywaru.


4. Cebulę kroimy na małe kawałki i podsmażamy na patelni.



5. Pomidory myjemy, nacinamy skórkę, wycinamy zielony głąb i oparzamy wrzątkiem w celu łatwiejszego pozbycia się skórki. Kroimy je w kosteczkę.



6. Pokrojone pomidory wrzucamy na patelnię, dodajemy puszkę pomidorów (bez puszki oczywiście ;). Całość podsmażamy. Do smaku dorzucam jeszcze ćwiartkę pokrojonej czerwonej papryki.



7. Jak nam się pomidorki rozgotują na patelni, całość przelewamy do bulionu, doprawiamy pieprzem, maggi, łyżeczką cukru, oregano, bazylią i ostrą papryką. Wyciskamy przez praskę dwa ząbki czosnku. Całość gotujemy kilka minut. 





8. Bierzemy słynny miecz z mojej opowieści, czytaj blender i całą zupę doprowadzamy do jednolitej konsystencji. Po zmiksowaniu kremu, gotujemy go kilka minut.


9. W tym czasie myjemy, kroimy i podsmażamy pieczarki.


10. Do miseczek wkładamy kilka pieczarek, wlewamy gorący krem i dodajemy mozzarellę. Do ozdoby  dodajemy liście świeżej bazylii. 



SMACZNEGO!!!



No to żółwik i do następnego razu!



2 komentarze:

Duncan Patterson at: 5 listopada 2013 14:18 pisze...

uwielbiam twoje poczucie humoru!
swietny przepis, napewno skorzystam

Dorota at: 8 listopada 2013 02:10 pisze...

Pysznie wygląda :)

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.